Jest jak biały kwiat orchidei. Delikatna, spokojna, zjawiskowa. Kiedy składa dłonie, masz wrażenie że trzepocą skrzydła kolibra. Jej spojrzenie kryje tajemnicę, jakąś egzotyczną zagadkę, którą chcesz rozwiązać, ale ostatecznie czujesz, że i tak niczego nie zrozumiesz. Kiedy mam szukać punktu odniesienia dla niego to myślę o drzewie: silnym, stabilnym, opierającym się wszelkim przeciwnościom losu. Ona jest kwiatem, który zakwitł i chroni się w jego cieniu przed zbyt gorącymi promieniami słońca. Razem przetrwają każdą nawałnicę, każdy jesienny deszcz, każdy spleen pastwiący się nad duszą. Drzewo i kwiat orchidei.